środa, 12 grudnia 2012

Hazza


Wszystko jest takie magiczne! Drzewa są z ciastek, w rzekach płynie czekolada, chmury są z waty cukrowej,  której spadają lody o najróżniejszych smakach, niczym płatki śniegu, a domki są z piernika. Przechadzałaś się ścieżką, którą ozdabiały małe, kolorowe, oczywiście jadalne żelki - misie. Co parę kroków znowu schylałaś się po następną porcję. Idąc tak, w końcu dotarłaś do wielkiego budynku, który jako jedyny nie był zrobiony z kalorycznych pyszności. Weszłaś do niego, a twoim oczom ukazał się dziwny widok - wszystko było zrobione z pomarańczowej galaretki. Wszystko powoli kołysało się na boki, każda rzecz w innym, swoim rytmie. Nie mogąc się opanować, cały czas sięgałaś po pyszności, które były za darmo, a więc czemu miałabyś sobie odmawiać? A więc jadłaś, jadłaś i jadłaś. Przypadkowo, odruchowo, czy tym podobnie, w każdym razie chcąc, nie chcąc spojrzałaś na zegarek. Godzina była już późna, a ty nie dotarłaś jeszcze do swojego domu. Czas w takim miejscu szybko, a nawet bardzo szybko płynie, o czym się przekonałaś. Niechętnie, ale powlokłaś się w kierunku drzwi, wyszłaś przez nie i dalej, ponownie kierowałaś się po ścieżce. Popatrzyłaś się na słońce, co w tej krainie oznaczało wielki koło karmelu, który 'wisiał' na niebie. Oczywiście niebo wyglądało jak woda, dosłownie! Jak ekran komórki, jak woda z butelki wylana na podłogę. To miejsce jest niezwykłe! Niestety, ale że była z Ciebie niezdara, biegnąc, przewróciłaś się na żelku, przez co upadłaś. Jednak po chwili podniosłaś się lecz to co ujrzałaś, zadziwiło Cię. Nie było już tej Twojej krainy ze słodyczami, które mogłaś jeść na okrągło, ale był za to las, który otaczał Cię ze wszystkich stron. Popatrzyłaś na górę - na niebie, teraz już zwyczajnym, 'wisiał' księżyc. Podeszłaś bliżej do drzew. Jedną rękę wyciągnęłaś do przodu, dotknęłaś gałązki, ale było to zwykłe drzewo iglaste, które było jeszcze tak złośliwe, że Cię ukłuło. Złapałaś się za palec, z którego poleciała krew. Aleś Ty niezdarna, jednak trzeba to przyznać.
-Musiało mi się to przyśnić.-powiedziałaś, będąc pewna, że podczas wracania do domu upadłaś, i na chwilę straciłaś przytomność. Jednak wystraszyłaś się, bo nagle ujrzałaś białą plamę w oddali, która się do Ciebie zbliża. Zaczęłaś uciekać, jednak TO COŚ nie przestawało Cię gonić. Teraz żałujesz, że masz buty na koturnie. No, były to twoje ulubione buty, ale w takiej sytuacji jednak się nie sprawdzają. Powtórnie się przez nie przewróciłaś. Gdy wstałaś, poczułaś nieprzyjemny powiew na karku, przez co przeszły Cię dreszcze. Szybkim ruchem odwróciłaś się. Naprzeciwko Ciebie stał... jednorożec!!! Wiem, to trochę dziwne, ale to była prawda! Przed Tobą stał najprawdziwszy jednoróg. Nagle zeskoczył z niego jego jeździec. Chłopak, młody, ale pełnoletni. Chyba go znasz... Kojarzysz z kąś jego twarz... Te jego rumieńce, szczery uśmiech oraz dołeczki, gdy się uśmiecha, a jak na razie tej czynności nie zaprzestawał. Na głowie miał burzę loków. Jednak nadal nie mogłaś sobie przypomnieć kim o jest. Cofnęłaś się o krok.
-Spokojnie, nie zrobię Ci krzywdy...-uśmiechnął się jeszcze szerzej.-Harry, Harry jestem, a Ty to...?- wyciągnął w moim kierunku rękę.
-[T....[T....[T.I.]-uścisnęłaś jego rękę, ale jednak lekko i niepewnie. Nadal przecież o nim nic nie wiesz.
-Nie musisz się mnie obawiać, nic Ci nie zrobię. A teraz chodź, przejedziesz się za mną na Ecrylii.
-Że co?
-Mój koń...-zaczął.
-Jednorożec, jak już coś...-przerwałam mu.
-No niech Ci będzie. No to mój JEDNOROŻEC -powiedział ironicznie- Nazywa się Ecrylia. I teraz mam nadzieję, że Cię mogę nim gdzieś podwieść.
 -Nie jestem co do tego pewna...
-No chodź, proooooszę!-zrobił słodkie oczka, a usta wygiął w podkówkę. Sama nie wiesz dlaczego, ale...
-Zgoda.-a więc się zgodziłaś. 
"CO TY ROBISZ KOBIETO?!" - sama zganiłaś się w myślach.
-A więc dokąd? -zapytał.
-Do mojego domu...
-A więc dobrze...-zaczął galopować, gdyż ja zdążyłam już wsiąść na jego "rumaka".
-A nie zapytasz mnie o adres...?
-Znam go.-uśmiechnął się do mnie.
-Co proszę?
-Znam adres każdego, kto tutaj mieszka...

-AAAAAAUUUUUUUUUUUUUUUUUUAAAAAAAAAAAA!!!-krzyknęłaś, zwijając się z bólu. A jednak to dopiero teraz się obudziłaś, bo właśnie spadłaś ze swojego cieplutkie łóżeczka. Usłyszałaś śmiechy, a gdy się odwróciłaś, obok Ciebie na ziemi, Harryh też się zwijał, ale ze śmiechu. Nie mógł go opanować! Za to oczywiście dostał poduszką, za którą poleciała kolejna poduszka, i kolejna, i następna, i następna, aż w końcu rozpętała się prawdziwa bitwa na poduszki. Pióra latały wszędzie. Fajny widok był później pokoju lecz niestety, ale trzeba będzie to posprzątać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak? Podobają się wam takie imaginy? Dla mnie ten wyszedł nawet niezły. 

1 komentarz: