środa, 26 grudnia 2012

Niespodzianka Part. 2

I poszliście. Bez słowa.  Co chwila rzucałaś mu ukradkiem spojrzenia, ale nie jego wzrok był skupiony jedynie na jego butach oraz tego, co się przed nimi znajduje.
-To przynajmniej zdradzisz mi swoje imię?-Zaczęłam. Popatrzył się jedynie na mnie. Nic nie odpowiedział. Tylko popatrzył się na mnie dziwnym wzrokiem.-No bo na pewno nie jesteś Suzie...
-Tak, jestem...
-O BOŻE, BOŻE, BOŻE!!!-Jakaś nastolatka zaczęła się wydzierać, potrącając mnie przez przypadek ramieniem i biegnąc do przodu. Cicho liczyłam, że to właśnie do osoby, z którą ja byłam, krzyczą te nastolatki. Ale jednak nie, Louis prawdopodobnie szedł kilkanaście, a może kilkadziesiąt metrów za nami. -PRZECIEŻ TO LOUIS TOMLINSON!!! DASZ MI AUTOGRAF?!-Nie przestawała.
-A MI ZDJĘCIE?!-Dołączyła się do niej kolejna.
-FOLLOWNIESZ MNIE NA TT?! MOJA NAZ...
-NIE MNIE! JA JEST...-Dziewczyny przekrzykiwały się, przerywając sobie nawzajem.Co chwila odwracałam się, chcąc 'skontrolować' sytuację.
-UMÓWISZ SIĘ ZE MNĄ?!
-A ZE MNĄ OŻENISZ?!
-NIE, ZE MNĄ!-Znowu inne się dołączyły.
-LOUIS!
-LOU, ZACZEKAJ!-Kolejne dziewczyny dobiegały, wrzeszcząc. Ale taki Lou ma problemów. Nawet nie może spokojnie wyjść na spacer, bo zaraz się do niego ktoś przypałęta. Teraz za nim stała już spooora grupka ludzi, a dokładnie dziewcząt, która zachowywała się jak jakaś dzicz.
-Nie pobiegniesz do niego? Przecież go najbardziej lubisz z One Direction...-Popatrzył na mnie. Przynajmniej tak mi się zdawało.
-Nie. Kocham go, ale nie będę sprawiać mu kolejnego kłopotu na głowę. Chyba ma już dość tamtych, a co dopiero, gdy będzie ich więcej.
-Zawsze myślisz o innych, a nie o sobie?
-Proszę?-Zdziwiło mnie szczerze jego pytanie.
-No bo kochasz go, najbardziej go z n...To znaczy z One Direction lubisz, a teraz nawet nie podejdziesz do niego, nie chcą sprawiać mu kłopotu, którego i tak byś nie sprawiła. On kocha swoje fanki i nie są dla niego problemem. Jednak martwisz się o niego, chociaż go nie znasz. A więc się pytam: Zawsze myślisz o kimś, a nie o sobie?
-Hmmm...
-A więc tak. W dodatku jesteś taka skromna. Pasujesz do niego.
-Dzięki, to miłe, ale ja tak nie myślę. Uważam, że jest on całkiem inny...
-Wiesz co? A może sama się przekonasz?
-Co?-Popatrzyłaś na niego tępym wzrokiem, chociaż i tak pewnie tego nie zauważył przez Twoje ciemne okulary.
-Wiesz co? Oszukałem Cię. To nie ja z Tobą pisałem, to nie ja byłem Suzie55 tylko on.-Pokazał na Louisa. Nie wierzyłam.-To Lou z Tobą pisał. I naprawdę spodobałaś mu się. Ale bał się za bardzo, że kochasz go tylko za to, że jest gwiazdą. Nie wiedział jaka jesteś, a chciał się przekonać. I naprawdę jesteś świetną dziewczyną...
-Wiesz, to bardzo miłe, co mówisz, ale nie wolno oszukiwać ludzi... Przykro mi, że taki jesteś. Że nawet teraz kłamiesz...
-Ja nie kłamię!
-...-Nic nie odpowiedziałaś.
-Chodź, udowodnię Ci!-Pociągnął Cię za rękę. Schowaliście się w cieniu drzew. On ściągnął kaptur i okulary.
-A teraz mi wierzysz? Jestem Harry.
-Tak, wiem.
-I nie będziesz piszczeć, czy coś?-zapytał ze zdziwieniem.
-Nie.
-Bo...?
-Bo... To że jesteś gwiazdą, nie znaczy, że nie jesteś człowiekiem... A do człowieka bez powodu nie wrzeszczę ani nie piszczę.
-Czyli Boo Bear się nie mylił. JESTEŚ wyjątkowa.
-A poza tym wiedziałam już od początku, kim jesteś, jak się przed chwilą do mnie odezwałeś, czy nie podejdę do Lou, gdy byliśmy na ścieżce. -Teraz jego mina była nie do opisania.
-Jak?!
-Masz w swoim głosie wyjątkową chrypkę, która rozpoznaje na samym początku każda prawdziwa Directionerka.-Uśmiechnęłaś się triumfalnie.
-Aha...-Widać, ze go zatkałaś.
-Wiesz co, Harry? Bardzo ciekawa rozmowa, ale ja już muszę lecieć. Czas mi spieszy...
-Dobra. A może Cię odprowadzę?
-Jak chcesz.-Wzruszyłaś ramionami.I znowu szliście. Tylko teraz caaaaały czas rozmawialiście i śmieliście się. Twój towarzysz jednak cały czas miał na głowie kaptur, a na nosku okulary, aby nikt nie mógł go rozpoznać i żeby miał spokój. Chociaż go tak bardzo nie znasz, to i tak uważasz, że jest fajny, spoko itd. Ale to nie dlatego, że jest gwiazdą! Absolutnie! Ale dlatego, że Ty widzisz jego prawdziwą stronę, stronę człowieka, który nie ukrywa się w cieniu gwiazdy pop.
Dodarliście do Twojego domu. Zaczęłaś grzebać w torebce, szukając kluczy.
-Wiesz...-Zaczął Hazz.
-Hm?-Popatrzyłaś się na niego. Przerwałaś na chwile swoich poszukiwać.
-Mieszkach nawet blisko nas.
-A wy gdzie mieszkacie...?
-Tu.-Pokazał ręką na dom naprzeciw.
-Serio?-Zrobiłaś tępą minę. Co prawda mieszkasz tutaj dopiero tydzień (przedtem mieszkałaś w inny miejscu w Londynie), ale powinnaś się dawno dowiedzieć, gdzie mieszkają Twoi idole! 'Tępa, tępa, tępa!' mówiłaś do Siebie.
-Tak.-Uśmiechnął się pokazując swoje przecudne dołeczki. Znowu zaczęłaś szukać w Twojej 'jaskini' kluczy lecz nie mogłaś ich znaleźć. Coraz szybciej i energiczniej ruszałaś ręką w swojej torbie. Nagle zaprzestałaś. Hazza to zauważył.
-Coś się stało?-Zapytał z troską.
-Tak...Zgubiłam klucze!
-To może na razie zamieszkach u nas? Na pewno to nie będzie problem!-Powiedział, a raczej wykrzyczał z entuzjazmem.
-Nie chce sprawiać problemu... Po prostu wynajmę sobie pokoik w jakimś hotelu i wystarczy. Za tydzień przyjeżdża moja siostra, ona ma dodatkowe klucze, to mi pożyczy, a ja zrobię sobie ich odbitkę.
-I znowu to robisz!
-Ale co?!
-Myślisz o innych! Martwisz się o nas, abyśmy problemu nie mieli, a sama chcesz się gdzieś przez tydzień po hotelach włóczyć!
-Skoro tak, to zgadzam się! Pozwolę sobie u Was nocować i nie będą o Was myśleć, tylko o Sobie!
-Wiedziałem, że Cię tak pokonam.-Uśmiechnął się triumfalnie.
-Ach...-Westchnęłaś, 'ale z niego dziecko' pomyślałaś.
Weszliście do domu. Był duży i bardzo ciepły w środku. Z salonu, o ile Cię nie myli umysł, dobiegały zabawne chichry, prawdopodobnie reszty bandy.
-Siema wszystkim! To jest [T.I.] i na razie będzie z nami mieszkać.-Powiedział bez zbędnych ceregieli, Harry.
-Hej...-Podniosłam rękę, wymachując nią przed swoją twarzą, jak jakaś wariatka. Co oni sobie o mnie pomyślą?! Nieważne, a więc przywitałam się, a raczej próbowałam, bo nie wiem, na co top wyszło. Louis widać, bardzo się z tego cieszył.
-Jestem za!-Od razu wykrzyczał.
-To może się jakoś zapoznamy?-Powiedział Zayn .
-Może zagramy w butelkę?-Zaproponowałaś.
-Jasne!-Wszyscy krzyknęli chórem.
-Już widać, że do nas pasujesz!-Niall z pełną miską chipsów powiedział te słowa, po czym wstał, udając się, jak mniemam, do kuchni, by po chwili wrócić z pustą butelką. Siedliśmy w kółku i zaczęliśmy grać. Nieźle się przy tym śmieliśmy! Chyba słyszeli nas nawet sąsiedzi... Przez ten cały czas czułam na sobie wzrok Lou... i Hazzy... Jednak do Harolda nic nie czułam, a do Louisego - tak, a więc co chwila posyłałam mu słodkie uśmieszki. W końcu jednak nadszedł czas na spanie.
-To gdzie mam spać...?-Zapytałam nieśmiało.
-Chodź, zaprowadzę Cię.-Loui wstał, podszedł do mnie, złapał za rękę, po czym pociągnął na górę.
-Tutaj.-Pokazał na drzwi, na których była tabliczka z napisem:
'Pokój BOO BEAR'A ! Wejście -> Zagrożenie zaatakowaniem przez śmiech :)'
Zaśmiałam się lekko. Lecz chwila, chwilunia...
-A Ty Lou?
-Co ja?
-Gdzie będziesz spał?
-Na kanapie. Spokojnie.-Uśmiechnął się do mnie.
-Absolutnie! To ja tam pójdę!
-Nie pozwolę!
-To oboje tu śpijmy, ok?
-Mi to pasuje.-Uśmiechnął się zadziornie.-A teraz chodź, dam Ci coś na piżamę.
-Dobra.-Weszłaś do pokoju. Lou wszedł za Tobą, podchodząc do szafy, a Ty rozglądałaś się po pokoju, był taki jak sobie go wyobrażałaś, duży, piękny, przestronny, ale nie panował w nim bałagan. To Cię trochę zdziwiło. No, ale nawet lepiej. Uśmiechnęłaś się do Siebie.
-Proszę.-Lou podszedł do Ciebie i podał Ci strój.
-Dzięki.-Uśmiechnęłaś się i udałaś do wcześniej pokazanej łazienki. Po przeszło 15 minutach ponownie zjawiłaś się w sypialni. On jedynie leżał na łóżku, cicho chichocząc, gdy Cię zobaczył.
-Wiem, wyglądam dziwnie.-Stwierdziłaś.
 Wyglądasz ślicznie, nie wiedziałem, że aż tak pięknie będą zwisać na Tobie moje ubrania.-Po raz kolejny wyszczerzył się.
-I co się cieszysz?
-A nic, bez powodu.
-Jak chcesz...
-[T.I.]?
-Tak?
-No bo wiem...no bo Ty mi się...-jąkał się-NoboTymisiępodobasz-Wybełkotał.
-Możesz powtórzyć?
-Kocham Cię, [T.I.]!
-Ja Ciebie też Louis...-On szybko doskoczył do Ciebie, czule całując Twoje różowe-różane, aksamitne usta. Odwzajemniłaś pocałunek.
-To jesteśmy parą?-Zapytał  nadzieją. W jego oczach tańczyły zeciekle iskierki żażącego się pożądania.
-Tak, jesteśmy oficjalnie parą...-Znowu dotknął moim ust, swoimi, tym razem bardziej łapczywie, jakby to były nasze ostatnie chwile...

~*~ 

No to proszę Part  2 z Lou ^^  I jak końcówka? Mi się wydaję, że ją trochę popsułam... No ale do was należy ostateczne zdanie ^^
WESOŁYCH ŚWIĄT!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz