Mój pierwszy rozdział z opowiadanie z tej stronki: http://koszmarpowraca.blogspot.com
~*~
10 przyjaciół. Wakacje, a więc lato. Niall, Zayn, Harry, Louis, Liam,
Eleonor, Danielle, Perri, Victoria i Ella. Jadą już do domu Wesoły czas
bez szkoły, lekcji i zadań domowych już się kończy. Ale między nimi
wszystko jest w porządku. Jest okej. W aucie, a raczej busie, panuje
miła atmosfera. Niestety coś ją niszczy. A mianowicie nagle nad
miejscowością Brighton
rozpętuje się okropna burza. Jest to niepodobne, bo w końcu nadal trwa
lato, a w tym roku była bardzo gorące. Deszcz cały czas moczy szyby,
przez co utrudnia Louisowi prowadzenie auta. Niebo co chwila dzieli się
przez jasne błyskawice. Wszyscy chcą jak najszybciej znaleźć się w domu.
Udaje im się już dojechać na obrzeża Londynu. Nigdy tutaj nie byli.
Widocznie przez spadające z nieba krople, młody kierowca źle zjechał.
Teraz jadą coraz to innymi uliczkami. Z własnej woli nigdy by się tu nie
znaleźli, ale los ich tutaj zesłał. Młody pan Tomlinson próbował za
wszelką cenę znaleźć jakieś wolne miejsce, aby zaparkować, a następnie
poszukać noclegu, bo przy takiej pogodzie jeździć się nie da. Po jezdni
oprócz nich nikt nie jeździł. Aut nie zobaczy się nigdzie. Chodniki
wiały pustką. W Londynie nawet przy takiej pogodzie ludzie śpieszą się w
swoje kierunki. Domy stoją, stare, wręcz ruiny można powiedzieć, ale
swoją. Nie widać oznak cywilizacji.
Nagle autem szarpnęło. Wszyscy wstrzymali oddech. Louis wyszedł z auta,
wraz z nim Harry, który również siedział z przodu. Na ten widok, który
Lou zobaczył, wytrzeszczył oczy, a prawą ręką zakrył sobie usta, aby nie
krzyknąć. Hazza jedynie zamknął oczy, szczypał się lewą ręką w ramię, a
pod nosem tylko ciągle powtarzał: 'To tylko sen. To tylko sen. To tylko
sen...' Ciekawi towarzysze wyszli z pojazdu. Znieruchomieli. Pod autem
leżała dziewczyna. Miała kruczoczarne włosy, bladą cerę,a na sobie miała
założone fioletową bluzkę, która wystawała z pod czarnej kurtki oraz
potargane jeansy. Na nogach widniały jej zielone conversy, co akurat nie
były zbyt odpowiednie na tą pogodę.
-Co robimy?-Spytał nerwowo Zayn, znowu, jak to miał w zwyczaju,
przygryzając dolną wargę. Nikt mu nie odpowiedział. Zapadła głucha,
krępująca cisza. Nikt się nie odzywał. Nikt nie miał zamiaru się
odezwać, oczywiście z wyjątkiem Harry'ego, który wciąż powtarzał pod
nosem 'To tylko sen...'
-Ja ją znam...-Odezwała się Victoria.
-Że co?-Wszystkie pary oczu skierowały się na nią.
-To Amber, dziewczyna z lekcji biologii. Zawsze była sama, a gdy ktoś jej chciał pomóc odganiała go.
-Teraz kojarzę...-Zapyślił się Liam.
-Co z nią robimy?-Stypał powtórnie Zayn.
-Może ją wywieziemy do lasu i zakopiemy?-Zaproponował Louis.
-Louis! To nie są żarty, tylko poważna sprawa!-Eleonor popatrzyła morderczym wzrokiem na niego.
-Ale ja nie żartuję! Jesteśmy jeszcze młodzi! A co, jeśli nas zamkną?!
Ja mam marzenia i chce je spełnić. Nie wiem, jak wy, ale to dla mnie
jedyne wyjście...
-On ma rację.-Do rozmowy wplótł się Niall. Nikt nie spodziewał się tego po nim. Zazwyczaj był cichy i wrażliwy.
-Jesteście tego pewni?-Zapytała Vici niespokojna.
-Nie mamy innego wyjścia.-Powiedział ostro Louis. Przez jego ton,
sprzeciwu nikt się nie podjął. Tylko ciary przeszły po plecach.
Zayn i Lou chwycili swoimi mocnymi rękami martwe ciało dziewczyny i
przenieśli do auta, którym pojechali w wyznaczone miejsce. Wynieśli ją z
pojazdu i zanieśli pod drzewo. Harry doszedł, podając im łopaty.
Rozglądnęli się, czy nikogo nie ma. Zaczęli kopać...
Gdy wykopali w końcu o odpowiedniej głębokości dół, wrzucili jej ciało
do niego. Obrzydliwy obraz, jej ciało było porzucone w dole, tak, jakby
nie była nic warta. Jakby była zwykłym śmieciem. Ale co mieli zrobić? A
po za tym, człowiek, gdy widzi pod swoimi kołami samochodu, dziewczynę,
przestaje myśleć racjonalnie.
Chłopcy zaczęli powoli zakopywać ciało. Nagle stało się to, czego nikt się nie spodziewał! Dziewczyna otwarła oczy!
Liam, wszystkiemu się przypatrujący odskoczył. Lou upuścił łopatę. Zayn uderzył swoją w głowę dziewczyny...
-Coś Ty zrobił?!
-Spanikowałem!
-Ale on jeszcze żyła! Jak mogliśmy ją chcieć zakopać, nawet pulsu nie sprawdzając...
-Nie sprawdziliście?!-Zapytała się Ella.
-No...-Wymamrotał Louis,
-To teraz sprawdźcie!
-Ale jak?!
-Wejdź tam i dotknij jej szyi!
-W życiu tam nie wejdę!
-Ja to zrobię.-Powiedział szybko Niall i wyskoczył z czterokołowego
środka transportu, po czym wskoczył do dziury. Wszyscy wytrzeszczyli na
niego oczy. 'Co mu odbiło?!' Wszyscy myśleli. Zazwyczaj cichy,
nieśmiały, bojaźliwy blondynek z Irlandii nagle stał się odważnym
bohaterem. Sprawdził puls.-Już nie żyje. Dostała za mocno-podkreślił
dokładnie to słowo-od Zayna. Z resztą zobaczcie.-Wskazał na jej
głowę.-Cały czas leje się krew. I to w sporych ilościach. Jeśli nie
marła od uderzenia łopatą, to od tego, że straciła za dużo krwii.
-Od kiedy Ty taki mądry?-Zakpiła Danielle. Nienawidzili się wzajemnie.
Gdyby tylko to było możliwe, pozabijali by się nawzajem i tańczyli na
grobie drugiego.
-PRZESTAŃCIE!-Krzyknęła Victoria. Wszystkie 9 par oczu skierowało się na
nią.-MAM DOSYĆ! CAŁY CZAS SKACZECIE SOBIE DO GARDEŁ! OPANUJECIE SIĘ W
KOŃCU?! NAWET W TAK POWAŻNEJ SYTUACJI JĘZYKA W GĘBIE NIE POTRAFICIE
ZAMKNĄĆ!-Wszyscy zamilkli. Zapadła krępująca cisza, Cicha, która już
dawno nie gościła w ich towarzystwie.
-Dobra, zbieramy się.-Powiedział po wszystkim Loueh. Spojrzał ponownie
na nowo zakopane ciało dziewczyny. Teraz już na prawdę nie żyła...
Wsiadli do samochodu i pojechali do domu, nie odzywając się do siebie
ani słowem. Louis kierował auto, nerwowo trzymając kierownice. Harry
patrzył się przez okno w dal. Tak samo jak Liam, tylko on do przodu.
Victoria włożyła słuchawki na uszy i puściła smutną melodię, gdyż ta ją
uspokajała. Danielle była obrażona na wszystkich, a więc jedynie bawiła
się swoimi palcami. Eleanor wpatrywała się w czubki swoich butów, tak
samo jak Niall. Zayn grzebał coś w telefonie. Perri, zazwyczaj
uśmiechnięta dziewczyna, teraz pogrążona w smutku ocierała płynące łzy.
Ella patrzyła się na swoje wyciągnięte do przodu ręce, całe trzęsące
się. Wszyscy byli przerażeni.
*Rok później*
10 przyjaciół: Niall, Zayn, Harry, Louis, Liam, Eleonor, Danielle,
Perri, Victoria i Ella. Zdarzenie sprzed roku zbliżyło ich do siebie.
Jest to ich tajemnica, boją się powiedzieć o tym komukolwiek. Dziś o tym
już nie myślą. Cieszą się każdą chwilą swego życia, bo już wiedzą,
jakie ono może być krótkie. Co z rodzicami Amber? Wnieśli akt o
zaginięcie córki, ale już stracili nadzieję. Dwa miesiące temu
wyprowadzili się.
Dokładnie rok po śmierci dziewczyny, wszyscy o ten samej porze dostali smsa:
"Wiem, co zrobiliście minionego lata. Teraz za to zapłacicie. Walczcie o swoje życie. Każdy błąd może być waszym ostatnim...
Życzę miłej przyszłej śmierci, Wasza Zguba"
Wszyscy byli przerażeni. Nie wiedzieli co zrobić...
Nie wiedzieli, jaki błąd popełnili, zakopując tą dziewczynę i ile będzie to ich kosztować...
~*~
I jak po pierwszy rozdziale? Dreszczyki przeszły? :D Jeszcze raz serdecznie zapraszam na moje opowiadanie Koszmar minionego lata.
♥
niedziela, 17 lutego 2013
środa, 26 grudnia 2012
Niespodzianka Part. 2
I poszliście. Bez słowa. Co chwila rzucałaś mu ukradkiem spojrzenia,
ale nie jego wzrok był skupiony jedynie na jego butach oraz tego, co się
przed nimi znajduje.
-To przynajmniej zdradzisz mi swoje imię?-Zaczęłam. Popatrzył się jedynie na mnie. Nic nie odpowiedział. Tylko popatrzył się na mnie dziwnym wzrokiem.-No bo na pewno nie jesteś Suzie...
-Tak, jestem...
-To przynajmniej zdradzisz mi swoje imię?-Zaczęłam. Popatrzył się jedynie na mnie. Nic nie odpowiedział. Tylko popatrzył się na mnie dziwnym wzrokiem.-No bo na pewno nie jesteś Suzie...
-Tak, jestem...
-O BOŻE, BOŻE, BOŻE!!!-Jakaś nastolatka zaczęła się wydzierać,
potrącając mnie przez przypadek ramieniem i biegnąc do przodu. Cicho
liczyłam, że to właśnie do osoby, z którą ja byłam, krzyczą te
nastolatki. Ale jednak nie, Louis prawdopodobnie szedł kilkanaście, a
może kilkadziesiąt metrów za nami. -PRZECIEŻ TO LOUIS TOMLINSON!!! DASZ
MI AUTOGRAF?!-Nie przestawała.
-A MI ZDJĘCIE?!-Dołączyła się do niej kolejna.
-FOLLOWNIESZ MNIE NA TT?! MOJA NAZ...
-NIE MNIE! JA JEST...-Dziewczyny przekrzykiwały się, przerywając sobie
nawzajem.Co chwila odwracałam się, chcąc 'skontrolować' sytuację.
-UMÓWISZ SIĘ ZE MNĄ?!
-A ZE MNĄ OŻENISZ?!
-A ZE MNĄ OŻENISZ?!
-NIE, ZE MNĄ!-Znowu inne się dołączyły.
-LOUIS!
-LOU, ZACZEKAJ!-Kolejne dziewczyny dobiegały, wrzeszcząc. Ale taki Lou
ma problemów. Nawet nie może spokojnie wyjść na spacer, bo zaraz się do
niego ktoś przypałęta. Teraz za nim stała już spooora grupka ludzi, a
dokładnie dziewcząt, która zachowywała się jak jakaś dzicz.
-Nie pobiegniesz do niego? Przecież go najbardziej lubisz z One Direction...-Popatrzył na mnie. Przynajmniej tak mi się zdawało.
-Nie. Kocham go, ale nie będę sprawiać mu kolejnego kłopotu na głowę.
Chyba ma już dość tamtych, a co dopiero, gdy będzie ich więcej.
-Zawsze myślisz o innych, a nie o sobie?
-Proszę?-Zdziwiło mnie szczerze jego pytanie.
-No bo kochasz go, najbardziej go z n...To znaczy z One Direction
lubisz, a teraz nawet nie podejdziesz do niego, nie chcą sprawiać mu
kłopotu, którego i tak byś nie sprawiła. On kocha swoje fanki i nie są
dla niego problemem. Jednak martwisz się o niego, chociaż go nie znasz. A
więc się pytam: Zawsze myślisz o kimś, a nie o sobie?
-Hmmm...
-A więc tak. W dodatku jesteś taka skromna. Pasujesz do niego.
-Dzięki, to miłe, ale ja tak nie myślę. Uważam, że jest on całkiem inny...
-Wiesz co? A może sama się przekonasz?
-Co?-Popatrzyłaś na niego tępym wzrokiem, chociaż i tak pewnie tego nie zauważył przez Twoje ciemne okulary.
-Wiesz co? Oszukałem Cię. To nie ja z Tobą pisałem, to nie ja byłem
Suzie55 tylko on.-Pokazał na Louisa. Nie wierzyłam.-To Lou z Tobą pisał.
I naprawdę spodobałaś mu się. Ale bał się za bardzo, że kochasz go
tylko za to, że jest gwiazdą. Nie wiedział jaka jesteś, a chciał się
przekonać. I naprawdę jesteś świetną dziewczyną...
-Wiesz, to bardzo miłe, co mówisz, ale nie wolno oszukiwać ludzi... Przykro mi, że taki jesteś. Że nawet teraz kłamiesz...
-Ja nie kłamię!
-...-Nic nie odpowiedziałaś.
-Chodź, udowodnię Ci!-Pociągnął Cię za rękę. Schowaliście się w cieniu drzew. On ściągnął kaptur i okulary.
-A teraz mi wierzysz? Jestem Harry.
-Tak, wiem.
-I nie będziesz piszczeć, czy coś?-zapytał ze zdziwieniem.
-Nie.
-Bo...?
-Bo... To że jesteś gwiazdą, nie znaczy, że nie jesteś człowiekiem... A do człowieka bez powodu nie wrzeszczę ani nie piszczę.
-Czyli Boo Bear się nie mylił. JESTEŚ wyjątkowa.
-A poza tym wiedziałam już od początku, kim jesteś, jak się przed chwilą
do mnie odezwałeś, czy nie podejdę do Lou, gdy byliśmy na ścieżce.
-Teraz jego mina była nie do opisania.
-Jak?!
-Masz w swoim głosie wyjątkową chrypkę, która rozpoznaje na samym
początku każda prawdziwa Directionerka.-Uśmiechnęłaś się triumfalnie.
-Aha...-Widać, ze go zatkałaś.
-Wiesz co, Harry? Bardzo ciekawa rozmowa, ale ja już muszę lecieć. Czas mi spieszy...
-Dobra. A może Cię odprowadzę?
-Jak chcesz.-Wzruszyłaś ramionami.I znowu szliście. Tylko teraz caaaaały
czas rozmawialiście i śmieliście się. Twój towarzysz jednak cały czas
miał na głowie kaptur, a na nosku okulary, aby nikt nie mógł go
rozpoznać i żeby miał spokój. Chociaż go tak bardzo nie znasz, to i tak
uważasz, że jest fajny, spoko itd. Ale to nie dlatego, że jest gwiazdą!
Absolutnie! Ale dlatego, że Ty widzisz jego prawdziwą stronę, stronę
człowieka, który nie ukrywa się w cieniu gwiazdy pop.
Dodarliście do Twojego domu. Zaczęłaś grzebać w torebce, szukając kluczy.
-Wiesz...-Zaczął Hazz.
-Hm?-Popatrzyłaś się na niego. Przerwałaś na chwile swoich poszukiwać.
-Mieszkach nawet blisko nas.
-A wy gdzie mieszkacie...?
-Tu.-Pokazał ręką na dom naprzeciw.
-Serio?-Zrobiłaś tępą minę. Co prawda mieszkasz tutaj dopiero tydzień (przedtem mieszkałaś w inny miejscu w Londynie), ale powinnaś się dawno dowiedzieć, gdzie mieszkają Twoi idole! 'Tępa, tępa, tępa!' mówiłaś do Siebie.
-Tak.-Uśmiechnął się pokazując swoje przecudne dołeczki. Znowu zaczęłaś szukać w Twojej 'jaskini' kluczy lecz nie mogłaś ich znaleźć. Coraz szybciej i energiczniej ruszałaś ręką w swojej torbie. Nagle zaprzestałaś. Hazza to zauważył.
-Coś się stało?-Zapytał z troską.
-Tak...Zgubiłam klucze!
-To może na razie zamieszkach u nas? Na pewno to nie będzie problem!-Powiedział, a raczej wykrzyczał z entuzjazmem.
-Nie chce sprawiać problemu... Po prostu wynajmę sobie pokoik w jakimś hotelu i wystarczy. Za tydzień przyjeżdża moja siostra, ona ma dodatkowe klucze, to mi pożyczy, a ja zrobię sobie ich odbitkę.
-I znowu to robisz!
-Ale co?!
-Myślisz o innych! Martwisz się o nas, abyśmy problemu nie mieli, a sama chcesz się gdzieś przez tydzień po hotelach włóczyć!
-Skoro tak, to zgadzam się! Pozwolę sobie u Was nocować i nie będą o Was myśleć, tylko o Sobie!
-Wiedziałem, że Cię tak pokonam.-Uśmiechnął się triumfalnie.
-Ach...-Westchnęłaś, 'ale z niego dziecko' pomyślałaś.
Weszliście do domu. Był duży i bardzo ciepły w środku. Z salonu, o ile Cię nie myli umysł, dobiegały zabawne chichry, prawdopodobnie reszty bandy.
-Siema wszystkim! To jest [T.I.] i na razie będzie z nami mieszkać.-Powiedział bez zbędnych ceregieli, Harry.
-Hej...-Podniosłam rękę, wymachując nią przed swoją twarzą, jak jakaś wariatka. Co oni sobie o mnie pomyślą?! Nieważne, a więc przywitałam się, a raczej próbowałam, bo nie wiem, na co top wyszło. Louis widać, bardzo się z tego cieszył.
-Jestem za!-Od razu wykrzyczał.
-To może się jakoś zapoznamy?-Powiedział Zayn .
-Może zagramy w butelkę?-Zaproponowałaś.
-Jasne!-Wszyscy krzyknęli chórem.
-Już widać, że do nas pasujesz!-Niall z pełną miską chipsów powiedział te słowa, po czym wstał, udając się, jak mniemam, do kuchni, by po chwili wrócić z pustą butelką. Siedliśmy w kółku i zaczęliśmy grać. Nieźle się przy tym śmieliśmy! Chyba słyszeli nas nawet sąsiedzi... Przez ten cały czas czułam na sobie wzrok Lou... i Hazzy... Jednak do Harolda nic nie czułam, a do Louisego - tak, a więc co chwila posyłałam mu słodkie uśmieszki. W końcu jednak nadszedł czas na spanie.
-To gdzie mam spać...?-Zapytałam nieśmiało.
-Chodź, zaprowadzę Cię.-Loui wstał, podszedł do mnie, złapał za rękę, po czym pociągnął na górę.
-Tutaj.-Pokazał na drzwi, na których była tabliczka z napisem:
'Pokój BOO BEAR'A ! Wejście -> Zagrożenie zaatakowaniem przez śmiech :)'
Zaśmiałam się lekko. Lecz chwila, chwilunia...
-A Ty Lou?
-Co ja?
-Gdzie będziesz spał?
-Na kanapie. Spokojnie.-Uśmiechnął się do mnie.
-Absolutnie! To ja tam pójdę!
-Nie pozwolę!
-To oboje tu śpijmy, ok?
-Mi to pasuje.-Uśmiechnął się zadziornie.-A teraz chodź, dam Ci coś na piżamę.
-Dobra.-Weszłaś do pokoju. Lou wszedł za Tobą, podchodząc do szafy, a Ty rozglądałaś się po pokoju, był taki jak sobie go wyobrażałaś, duży, piękny, przestronny, ale nie panował w nim bałagan. To Cię trochę zdziwiło. No, ale nawet lepiej. Uśmiechnęłaś się do Siebie.
-Proszę.-Lou podszedł do Ciebie i podał Ci strój.
-Dzięki.-Uśmiechnęłaś się i udałaś do wcześniej pokazanej łazienki. Po przeszło 15 minutach ponownie zjawiłaś się w sypialni. On jedynie leżał na łóżku, cicho chichocząc, gdy Cię zobaczył.
-Wiem, wyglądam dziwnie.-Stwierdziłaś.
Wyglądasz ślicznie, nie wiedziałem, że aż tak pięknie będą zwisać na Tobie moje ubrania.-Po raz kolejny wyszczerzył się.
-I co się cieszysz?
-A nic, bez powodu.
-Jak chcesz...
-[T.I.]?
-Tak?
-No bo wiem...no bo Ty mi się...-jąkał się-NoboTymisiępodobasz-Wybełkotał.
-Możesz powtórzyć?
-Kocham Cię, [T.I.]!
-Ja Ciebie też Louis...-On szybko doskoczył do Ciebie, czule całując Twoje różowe-różane, aksamitne usta. Odwzajemniłaś pocałunek.
-To jesteśmy parą?-Zapytał nadzieją. W jego oczach tańczyły zeciekle iskierki żażącego się pożądania.
-Tak, jesteśmy oficjalnie parą...-Znowu dotknął moim ust, swoimi, tym razem bardziej łapczywie, jakby to były nasze ostatnie chwile...
No to proszę Part 2 z Lou ^^ I jak końcówka? Mi się wydaję, że ją trochę popsułam... No ale do was należy ostateczne zdanie ^^
WESOŁYCH ŚWIĄT!
Dodarliście do Twojego domu. Zaczęłaś grzebać w torebce, szukając kluczy.
-Wiesz...-Zaczął Hazz.
-Hm?-Popatrzyłaś się na niego. Przerwałaś na chwile swoich poszukiwać.
-Mieszkach nawet blisko nas.
-A wy gdzie mieszkacie...?
-Tu.-Pokazał ręką na dom naprzeciw.
-Serio?-Zrobiłaś tępą minę. Co prawda mieszkasz tutaj dopiero tydzień (przedtem mieszkałaś w inny miejscu w Londynie), ale powinnaś się dawno dowiedzieć, gdzie mieszkają Twoi idole! 'Tępa, tępa, tępa!' mówiłaś do Siebie.
-Tak.-Uśmiechnął się pokazując swoje przecudne dołeczki. Znowu zaczęłaś szukać w Twojej 'jaskini' kluczy lecz nie mogłaś ich znaleźć. Coraz szybciej i energiczniej ruszałaś ręką w swojej torbie. Nagle zaprzestałaś. Hazza to zauważył.
-Coś się stało?-Zapytał z troską.
-Tak...Zgubiłam klucze!
-To może na razie zamieszkach u nas? Na pewno to nie będzie problem!-Powiedział, a raczej wykrzyczał z entuzjazmem.
-Nie chce sprawiać problemu... Po prostu wynajmę sobie pokoik w jakimś hotelu i wystarczy. Za tydzień przyjeżdża moja siostra, ona ma dodatkowe klucze, to mi pożyczy, a ja zrobię sobie ich odbitkę.
-I znowu to robisz!
-Ale co?!
-Myślisz o innych! Martwisz się o nas, abyśmy problemu nie mieli, a sama chcesz się gdzieś przez tydzień po hotelach włóczyć!
-Skoro tak, to zgadzam się! Pozwolę sobie u Was nocować i nie będą o Was myśleć, tylko o Sobie!
-Wiedziałem, że Cię tak pokonam.-Uśmiechnął się triumfalnie.
-Ach...-Westchnęłaś, 'ale z niego dziecko' pomyślałaś.
Weszliście do domu. Był duży i bardzo ciepły w środku. Z salonu, o ile Cię nie myli umysł, dobiegały zabawne chichry, prawdopodobnie reszty bandy.
-Siema wszystkim! To jest [T.I.] i na razie będzie z nami mieszkać.-Powiedział bez zbędnych ceregieli, Harry.
-Hej...-Podniosłam rękę, wymachując nią przed swoją twarzą, jak jakaś wariatka. Co oni sobie o mnie pomyślą?! Nieważne, a więc przywitałam się, a raczej próbowałam, bo nie wiem, na co top wyszło. Louis widać, bardzo się z tego cieszył.
-Jestem za!-Od razu wykrzyczał.
-To może się jakoś zapoznamy?-Powiedział Zayn .
-Może zagramy w butelkę?-Zaproponowałaś.
-Jasne!-Wszyscy krzyknęli chórem.
-Już widać, że do nas pasujesz!-Niall z pełną miską chipsów powiedział te słowa, po czym wstał, udając się, jak mniemam, do kuchni, by po chwili wrócić z pustą butelką. Siedliśmy w kółku i zaczęliśmy grać. Nieźle się przy tym śmieliśmy! Chyba słyszeli nas nawet sąsiedzi... Przez ten cały czas czułam na sobie wzrok Lou... i Hazzy... Jednak do Harolda nic nie czułam, a do Louisego - tak, a więc co chwila posyłałam mu słodkie uśmieszki. W końcu jednak nadszedł czas na spanie.
-To gdzie mam spać...?-Zapytałam nieśmiało.
-Chodź, zaprowadzę Cię.-Loui wstał, podszedł do mnie, złapał za rękę, po czym pociągnął na górę.
-Tutaj.-Pokazał na drzwi, na których była tabliczka z napisem:
'Pokój BOO BEAR'A ! Wejście -> Zagrożenie zaatakowaniem przez śmiech :)'
Zaśmiałam się lekko. Lecz chwila, chwilunia...
-A Ty Lou?
-Co ja?
-Gdzie będziesz spał?
-Na kanapie. Spokojnie.-Uśmiechnął się do mnie.
-Absolutnie! To ja tam pójdę!
-Nie pozwolę!
-To oboje tu śpijmy, ok?
-Mi to pasuje.-Uśmiechnął się zadziornie.-A teraz chodź, dam Ci coś na piżamę.
-Dobra.-Weszłaś do pokoju. Lou wszedł za Tobą, podchodząc do szafy, a Ty rozglądałaś się po pokoju, był taki jak sobie go wyobrażałaś, duży, piękny, przestronny, ale nie panował w nim bałagan. To Cię trochę zdziwiło. No, ale nawet lepiej. Uśmiechnęłaś się do Siebie.
-Proszę.-Lou podszedł do Ciebie i podał Ci strój.
-Dzięki.-Uśmiechnęłaś się i udałaś do wcześniej pokazanej łazienki. Po przeszło 15 minutach ponownie zjawiłaś się w sypialni. On jedynie leżał na łóżku, cicho chichocząc, gdy Cię zobaczył.
-Wiem, wyglądam dziwnie.-Stwierdziłaś.
Wyglądasz ślicznie, nie wiedziałem, że aż tak pięknie będą zwisać na Tobie moje ubrania.-Po raz kolejny wyszczerzył się.
-I co się cieszysz?
-A nic, bez powodu.
-Jak chcesz...
-[T.I.]?
-Tak?
-No bo wiem...no bo Ty mi się...-jąkał się-NoboTymisiępodobasz-Wybełkotał.
-Możesz powtórzyć?
-Kocham Cię, [T.I.]!
-Ja Ciebie też Louis...-On szybko doskoczył do Ciebie, czule całując Twoje różowe-różane, aksamitne usta. Odwzajemniłaś pocałunek.
-To jesteśmy parą?-Zapytał nadzieją. W jego oczach tańczyły zeciekle iskierki żażącego się pożądania.
-Tak, jesteśmy oficjalnie parą...-Znowu dotknął moim ust, swoimi, tym razem bardziej łapczywie, jakby to były nasze ostatnie chwile...
~*~
No to proszę Part 2 z Lou ^^ I jak końcówka? Mi się wydaję, że ją trochę popsułam... No ale do was należy ostateczne zdanie ^^
WESOŁYCH ŚWIĄT!
wtorek, 25 grudnia 2012
Dziękujemy!
Dzięki wielkie ^^ !!!
Blog prowadzimy od 10.10 czyli ponad 2 miesiące. W tym czasie dostaliśmy ponad 2000 wejść od was!!! Może dla niektórych to nie dużo, ale dla nas owszem, gdy dowiadujemy się, że ktoś w ogóle czyta to, co piszemy.Wielkie dzięki, jesteście kochane!
WESOŁYCH ŚWIĄT!!! :D
Blog prowadzimy od 10.10 czyli ponad 2 miesiące. W tym czasie dostaliśmy ponad 2000 wejść od was!!! Może dla niektórych to nie dużo, ale dla nas owszem, gdy dowiadujemy się, że ktoś w ogóle czyta to, co piszemy.Wielkie dzięki, jesteście kochane!
WESOŁYCH ŚWIĄT!!! :D
Niespodzianka
Suzie55: A więc jesteś Directionerką? - Pisałaś na Twitterze z pewną osobą o właśnie takiej nazwie. Oczywiście po angielsku, ale w końcu mieszkałaś od 2 lat w Londynie...
Ty: Tak... A ty?
Suzie55: Też :)
Ty: To fajnie ^^
Suzie55: Nawet nie wiesz jak bardzo :D
*Parę dni później*
Suzie55: Nie pytałam wcześniej, ale który chłopak z 1D najbardziej Cię podoba?
Ty: Mi? Hmmm... Chyba Louis... A co?
Suzie55: A za co?
Ty: Na pewno nie dlatego, że jest gwiazdą ;) Podoba mi się najbardziej, gdyż chociaż, że jest najstarszy zachowuje się tak jak chce, w większości jak dziecko. To podobnie do mnie ^^ A kontynuując, nie wydaje się on być bardzo surowym, a wręcz przeciwnie - zabawnym, śmiesznym, wiecznie szczęśliwym i uśmiechniętym człowiekiem. A Tobie?
Suzie55: A chciałabyś z nim być? No wiem, parą?
Ty: No to chyba oczywiste! Ale jest on z Eleanor, a ja nie chciałabym zniszczyć jego związku, bo wydaje się być z nią szczęśliwy, a ja osobiście nie mam nic do El, a wręcz przeciwnie - bardzo ją lubię :) Uważam, że jest dla niego odpowiednią osobą. Ja już powiedziałam swoje, teraz ty :P
Suzie55: Ale nie wiesz o tym?
Ty: O czym?
Suzie55: Noooo... Lou już nie chodzi z El, zerwali...
Ty: Szkoda :( Trzymałam za nich kciuki, że się im uda :(
Suzie55: Ale teraz Ty masz przy nim szanse!
Ty: Nie, ja go jednak nie znam prawie, tylko tyle, ile w różnego rodzaju gazetach piszą. A poza tym, jest teraz pewnie smutny, ja mogłabym być jednak na razie jego przyjaciółką, aby mu pomóc ^^
Suzie55: Ale Ty miła i dobroduszna :) Na pewno, gdy Cię tylko spotka, to się w Tobie zakocha!
Ty: Jednak wątpie :) Nawet jeśli bym go spotkała, to jedynie mogłabym go poprosić o zdjęcie, autograf, może krótką rozmowę, jeśli nie byłby zajęty... Chodź w to wątpie, ale jednaj mam nadzieję :)
Suzie55: Optymistka?
Ty: Zawsze ^^
Suzie55: Wiesz co [T.I.]? Bardzo chciałabym Ci dokończyć, ale muszę lecieć na zajęcia. Może spotkamy się gdzieś w realu?
Ty: Jasne!
Suzie55: A nie boisz się...?
Ty: Ja zawsze jestem otwarta na nowe znajomości :D
Suzie55: Idealnie dom... To znaczy do Louisa pasujesz :)
Ty: Dzięki ;3
Suzie55: To kiedy i gdzie spotkanie?
Ty: Jutro, Milk Shake City, o PM?
Suzie55: A może być wcześniej?
Ty: To o której Ci pasuje?
Suzie55: Hmmm... O 2 PM?
Ty: Jasne ^^ Do to jutra <33 Ja spadam...
Suzie55: Bay~
*Następny dzień*
Popatrzyłaś na zegarek; jest dopiero 12. Zaczęłaś się przygotowywać; najpierw wybrała strój, w którym zamierzałaś pójść na spotkanie. Nie wiem z kim się dokładnie spotkasz, ale i tak chcesz dobrze wyglądać. Postawiłaś na luźny zestaw, jednak odpowiedni do jesiennej pogody. Dzisiaj nie padał deszcz, a wręcz przeciwnie - było bardzo słonecznie, co było dziwne dla tego miejsca, ale na wszelki wypadek wolałaś spakować do torebki mały parasol, bo nigdy nie wiadomo, co kogo spotka. A wracając do stroju; wybrałaś sobie czerwoną bokserkę z napisami, do tego tego samego koloru spodnie, a dokładniej rurki. Na bluzkę na ramiączkach, nałożyłaś różową bluzę w czarną kratę. Oczywiście nie obeszło się bez Twoich dodatków, jednak do tego stroju wybrałaś ich mało. Jedynie swoją bransoletkę, czarną, ze srebrnymi dodatkami, a na nią nałożony był zegarek. Bardzo ładnie wyglądała, a Tobie dodawała uroku. Z reszta była ona Twoją ulubioną. A torebka była koloru brązowego. Trochę pomieszane style, ale efekt końcowy całego zestawy wyszedł zadawalająco. Z całym strojem udałaś się do łazienki. Nalałaś do wanny gorącej wody, ściągnęłaś ubrania i zatopiłaś się w panie, która się zdążyła pojawić na tafli wody. Rozkoszowałaś się chwilami. Po przeszło 30 minutach wyszłaś, ubrałaś się, a włosy porządnie rozczesałaś, podsuszyłaś i zostawiłaś rozpuszczone. Miałaś czekoladowe włosy, idealnie falowane, które w spokoju spływały na Twoje opalone ramiona. Byłaś ogólnie wysoką brunetką. Miałaś piękną, zgrabną figurę, chude nogi oraz niebanalną urodę. I nie miałaś za dużego poczucia poczucia wartości i nie wyolbżymiałaś. Taka po prostu byłaś piękna. Wyszłaś z łazienki. Popatrzyłaś na zegarek; teraz już jest 13:30. Postanowiłaś już wyjść. Swoje błękitne oczy nasunęłaś czarne okulary, przeciwsłoneczne. Na miejsce doszłaś 5 minut przed czasem.
-@[T.N.], to Ty?-Ktoś się do mnie zwrócił, gdy przechodziłam między stolikami, szukając jakiegoś wolnego. Z głosu - chłopak.
-Ja? Tak. Ale Ty pewnie nie jesteś Suzie55.-Odwróciłaś się do niego. Był to chłopak, tak jak wcześniej powiedziałaś, też miał okulary na nosie, również przeciwsłoneczne, a na głowie - kaptur. Wzruszyłaś ramionami, odwróciłaś się na pięcie i poszłaś dalej.
-Zaczekaj! To ja!-krzyknął za Tobą. Momentalnie się odwróciłaś.
-Co proszę?
-To ja, Suzie55. Pisałem z Tobą na twitterze. Możemy pogadać? Ale nie tutaj...
-Dobra, co mam do stracenia.
-Nic. Może chodźmy do parku?
-Jasne.
I poszliście. Bez słowa. Co chwila rzucałaś mu ukradkiem spojrzenia, ale nie jego wzrok był skupiony jedynie na jego butach oraz tego, co się przed nimi znajduje.
-To przynajmniej zdradzisz mi swoje imię?-Zaczęłam. Popatrzył się jedynie na mnie. Nic nie odpowiedział. Tylko popatrzył się na mnie dziwnym wzrokiem.-No bo na pewno nie jesteś Suzie...
-Tak, jestem...
~*~
Mam pytanie: z kim dokończenie?
Ty: Tak... A ty?
Suzie55: Też :)
Ty: To fajnie ^^
Suzie55: Nawet nie wiesz jak bardzo :D
*Parę dni później*
Suzie55: Nie pytałam wcześniej, ale który chłopak z 1D najbardziej Cię podoba?
Ty: Mi? Hmmm... Chyba Louis... A co?
Suzie55: A za co?
Ty: Na pewno nie dlatego, że jest gwiazdą ;) Podoba mi się najbardziej, gdyż chociaż, że jest najstarszy zachowuje się tak jak chce, w większości jak dziecko. To podobnie do mnie ^^ A kontynuując, nie wydaje się on być bardzo surowym, a wręcz przeciwnie - zabawnym, śmiesznym, wiecznie szczęśliwym i uśmiechniętym człowiekiem. A Tobie?
Suzie55: A chciałabyś z nim być? No wiem, parą?
Ty: No to chyba oczywiste! Ale jest on z Eleanor, a ja nie chciałabym zniszczyć jego związku, bo wydaje się być z nią szczęśliwy, a ja osobiście nie mam nic do El, a wręcz przeciwnie - bardzo ją lubię :) Uważam, że jest dla niego odpowiednią osobą. Ja już powiedziałam swoje, teraz ty :P
Suzie55: Ale nie wiesz o tym?
Ty: O czym?
Suzie55: Noooo... Lou już nie chodzi z El, zerwali...
Ty: Szkoda :( Trzymałam za nich kciuki, że się im uda :(
Suzie55: Ale teraz Ty masz przy nim szanse!
Ty: Nie, ja go jednak nie znam prawie, tylko tyle, ile w różnego rodzaju gazetach piszą. A poza tym, jest teraz pewnie smutny, ja mogłabym być jednak na razie jego przyjaciółką, aby mu pomóc ^^
Suzie55: Ale Ty miła i dobroduszna :) Na pewno, gdy Cię tylko spotka, to się w Tobie zakocha!
Ty: Jednak wątpie :) Nawet jeśli bym go spotkała, to jedynie mogłabym go poprosić o zdjęcie, autograf, może krótką rozmowę, jeśli nie byłby zajęty... Chodź w to wątpie, ale jednaj mam nadzieję :)
Suzie55: Optymistka?
Ty: Zawsze ^^
Suzie55: Wiesz co [T.I.]? Bardzo chciałabym Ci dokończyć, ale muszę lecieć na zajęcia. Może spotkamy się gdzieś w realu?
Ty: Jasne!
Suzie55: A nie boisz się...?
Ty: Ja zawsze jestem otwarta na nowe znajomości :D
Suzie55: Idealnie do
Ty: Dzięki ;3
Suzie55: To kiedy i gdzie spotkanie?
Ty: Jutro, Milk Shake City, o PM?
Suzie55: A może być wcześniej?
Ty: To o której Ci pasuje?
Suzie55: Hmmm... O 2 PM?
Ty: Jasne ^^ Do to jutra <33 Ja spadam...
Suzie55: Bay~
*Następny dzień*
Popatrzyłaś na zegarek; jest dopiero 12. Zaczęłaś się przygotowywać; najpierw wybrała strój, w którym zamierzałaś pójść na spotkanie. Nie wiem z kim się dokładnie spotkasz, ale i tak chcesz dobrze wyglądać. Postawiłaś na luźny zestaw, jednak odpowiedni do jesiennej pogody. Dzisiaj nie padał deszcz, a wręcz przeciwnie - było bardzo słonecznie, co było dziwne dla tego miejsca, ale na wszelki wypadek wolałaś spakować do torebki mały parasol, bo nigdy nie wiadomo, co kogo spotka. A wracając do stroju; wybrałaś sobie czerwoną bokserkę z napisami, do tego tego samego koloru spodnie, a dokładniej rurki. Na bluzkę na ramiączkach, nałożyłaś różową bluzę w czarną kratę. Oczywiście nie obeszło się bez Twoich dodatków, jednak do tego stroju wybrałaś ich mało. Jedynie swoją bransoletkę, czarną, ze srebrnymi dodatkami, a na nią nałożony był zegarek. Bardzo ładnie wyglądała, a Tobie dodawała uroku. Z reszta była ona Twoją ulubioną. A torebka była koloru brązowego. Trochę pomieszane style, ale efekt końcowy całego zestawy wyszedł zadawalająco. Z całym strojem udałaś się do łazienki. Nalałaś do wanny gorącej wody, ściągnęłaś ubrania i zatopiłaś się w panie, która się zdążyła pojawić na tafli wody. Rozkoszowałaś się chwilami. Po przeszło 30 minutach wyszłaś, ubrałaś się, a włosy porządnie rozczesałaś, podsuszyłaś i zostawiłaś rozpuszczone. Miałaś czekoladowe włosy, idealnie falowane, które w spokoju spływały na Twoje opalone ramiona. Byłaś ogólnie wysoką brunetką. Miałaś piękną, zgrabną figurę, chude nogi oraz niebanalną urodę. I nie miałaś za dużego poczucia poczucia wartości i nie wyolbżymiałaś. Taka po prostu byłaś piękna. Wyszłaś z łazienki. Popatrzyłaś na zegarek; teraz już jest 13:30. Postanowiłaś już wyjść. Swoje błękitne oczy nasunęłaś czarne okulary, przeciwsłoneczne. Na miejsce doszłaś 5 minut przed czasem.
-@[T.N.], to Ty?-Ktoś się do mnie zwrócił, gdy przechodziłam między stolikami, szukając jakiegoś wolnego. Z głosu - chłopak.
-Ja? Tak. Ale Ty pewnie nie jesteś Suzie55.-Odwróciłaś się do niego. Był to chłopak, tak jak wcześniej powiedziałaś, też miał okulary na nosie, również przeciwsłoneczne, a na głowie - kaptur. Wzruszyłaś ramionami, odwróciłaś się na pięcie i poszłaś dalej.
-Zaczekaj! To ja!-krzyknął za Tobą. Momentalnie się odwróciłaś.
-Co proszę?
-To ja, Suzie55. Pisałem z Tobą na twitterze. Możemy pogadać? Ale nie tutaj...
-Dobra, co mam do stracenia.
-Nic. Może chodźmy do parku?
-Jasne.
I poszliście. Bez słowa. Co chwila rzucałaś mu ukradkiem spojrzenia, ale nie jego wzrok był skupiony jedynie na jego butach oraz tego, co się przed nimi znajduje.
-To przynajmniej zdradzisz mi swoje imię?-Zaczęłam. Popatrzył się jedynie na mnie. Nic nie odpowiedział. Tylko popatrzył się na mnie dziwnym wzrokiem.-No bo na pewno nie jesteś Suzie...
-Tak, jestem...
~*~
Mam pytanie: z kim dokończenie?
poniedziałek, 24 grudnia 2012
WESOŁYCH ŚWIĄT
WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU ^^ MIEJMY NADZIEJĘ, ŻE PRZYSZŁY, 2013 ROK BĘDZIE DLA NAS WSZYSTKICH NAJLEPSZYM ROKIEM I ŻE W KOŃCU DOCZEKAMY SIĘ KONCERTU ONE DIRECTION W POLSCE!!! BUZIACZKI DLA WAS :*
Życzę w imieniu wszystkich dziewczyn!
Wika
środa, 12 grudnia 2012
Hazza
Wszystko jest takie magiczne! Drzewa są z ciastek, w rzekach płynie czekolada, chmury są z waty cukrowej, której spadają lody o najróżniejszych smakach, niczym płatki śniegu, a domki są z piernika. Przechadzałaś się ścieżką, którą ozdabiały małe, kolorowe, oczywiście jadalne żelki - misie. Co parę kroków znowu schylałaś się po następną porcję. Idąc tak, w końcu dotarłaś do wielkiego budynku, który jako jedyny nie był zrobiony z kalorycznych pyszności. Weszłaś do niego, a twoim oczom ukazał się dziwny widok - wszystko było zrobione z pomarańczowej galaretki. Wszystko powoli kołysało się na boki, każda rzecz w innym, swoim rytmie. Nie mogąc się opanować, cały czas sięgałaś po pyszności, które były za darmo, a więc czemu miałabyś sobie odmawiać? A więc jadłaś, jadłaś i jadłaś. Przypadkowo, odruchowo, czy tym podobnie, w każdym razie chcąc, nie chcąc spojrzałaś na zegarek. Godzina była już późna, a ty nie dotarłaś jeszcze do swojego domu. Czas w takim miejscu szybko, a nawet bardzo szybko płynie, o czym się przekonałaś. Niechętnie, ale powlokłaś się w kierunku drzwi, wyszłaś przez nie i dalej, ponownie kierowałaś się po ścieżce. Popatrzyłaś się na słońce, co w tej krainie oznaczało wielki koło karmelu, który 'wisiał' na niebie. Oczywiście niebo wyglądało jak woda, dosłownie! Jak ekran komórki, jak woda z butelki wylana na podłogę. To miejsce jest niezwykłe! Niestety, ale że była z Ciebie niezdara, biegnąc, przewróciłaś się na żelku, przez co upadłaś. Jednak po chwili podniosłaś się lecz to co ujrzałaś, zadziwiło Cię. Nie było już tej Twojej krainy ze słodyczami, które mogłaś jeść na okrągło, ale był za to las, który otaczał Cię ze wszystkich stron. Popatrzyłaś na górę - na niebie, teraz już zwyczajnym, 'wisiał' księżyc. Podeszłaś bliżej do drzew. Jedną rękę wyciągnęłaś do przodu, dotknęłaś gałązki, ale było to zwykłe drzewo iglaste, które było jeszcze tak złośliwe, że Cię ukłuło. Złapałaś się za palec, z którego poleciała krew. Aleś Ty niezdarna, jednak trzeba to przyznać.
-Musiało mi się to przyśnić.-powiedziałaś, będąc pewna, że podczas wracania do domu upadłaś, i na chwilę straciłaś przytomność. Jednak wystraszyłaś się, bo nagle ujrzałaś białą plamę w oddali, która się do Ciebie zbliża. Zaczęłaś uciekać, jednak TO COŚ nie przestawało Cię gonić. Teraz żałujesz, że masz buty na koturnie. No, były to twoje ulubione buty, ale w takiej sytuacji jednak się nie sprawdzają. Powtórnie się przez nie przewróciłaś. Gdy wstałaś, poczułaś nieprzyjemny powiew na karku, przez co przeszły Cię dreszcze. Szybkim ruchem odwróciłaś się. Naprzeciwko Ciebie stał... jednorożec!!! Wiem, to trochę dziwne, ale to była prawda! Przed Tobą stał najprawdziwszy jednoróg. Nagle zeskoczył z niego jego jeździec. Chłopak, młody, ale pełnoletni. Chyba go znasz... Kojarzysz z kąś jego twarz... Te jego rumieńce, szczery uśmiech oraz dołeczki, gdy się uśmiecha, a jak na razie tej czynności nie zaprzestawał. Na głowie miał burzę loków. Jednak nadal nie mogłaś sobie przypomnieć kim o jest. Cofnęłaś się o krok.
-Spokojnie, nie zrobię Ci krzywdy...-uśmiechnął się jeszcze szerzej.-Harry, Harry jestem, a Ty to...?- wyciągnął w moim kierunku rękę.
-[T....[T....[T.I.]-uścisnęłaś jego rękę, ale jednak lekko i niepewnie. Nadal przecież o nim nic nie wiesz.
-Nie musisz się mnie obawiać, nic Ci nie zrobię. A teraz chodź, przejedziesz się za mną na Ecrylii.
-Że co?
-Mój koń...-zaczął.
-Jednorożec, jak już coś...-przerwałam mu.
-No niech Ci będzie. No to mój JEDNOROŻEC -powiedział ironicznie- Nazywa się Ecrylia. I teraz mam nadzieję, że Cię mogę nim gdzieś podwieść.
-Nie jestem co do tego pewna...
-No chodź, proooooszę!-zrobił słodkie oczka, a usta wygiął w podkówkę. Sama nie wiesz dlaczego, ale...
-Zgoda.-a więc się zgodziłaś.
"CO TY ROBISZ KOBIETO?!" - sama zganiłaś się w myślach.
-A więc dokąd? -zapytał.
-Do mojego domu...
-A więc dobrze...-zaczął galopować, gdyż ja zdążyłam już wsiąść na jego "rumaka".
-A nie zapytasz mnie o adres...?
-Znam go.-uśmiechnął się do mnie.
-Co proszę?
-Znam adres każdego, kto tutaj mieszka...
-AAAAAAUUUUUUUUUUUUUUUUUUAAAAAAAAAAAA!!!-krzyknęłaś, zwijając się z bólu. A jednak to dopiero teraz się obudziłaś, bo właśnie spadłaś ze swojego cieplutkie łóżeczka. Usłyszałaś śmiechy, a gdy się odwróciłaś, obok Ciebie na ziemi, Harryh też się zwijał, ale ze śmiechu. Nie mógł go opanować! Za to oczywiście dostał poduszką, za którą poleciała kolejna poduszka, i kolejna, i następna, i następna, aż w końcu rozpętała się prawdziwa bitwa na poduszki. Pióra latały wszędzie. Fajny widok był później pokoju lecz niestety, ale trzeba będzie to posprzątać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak? Podobają się wam takie imaginy? Dla mnie ten wyszedł nawet niezły.
-Nie jestem co do tego pewna...
-No chodź, proooooszę!-zrobił słodkie oczka, a usta wygiął w podkówkę. Sama nie wiesz dlaczego, ale...
-Zgoda.-a więc się zgodziłaś.
"CO TY ROBISZ KOBIETO?!" - sama zganiłaś się w myślach.
-A więc dokąd? -zapytał.
-Do mojego domu...
-A więc dobrze...-zaczął galopować, gdyż ja zdążyłam już wsiąść na jego "rumaka".
-A nie zapytasz mnie o adres...?
-Znam go.-uśmiechnął się do mnie.
-Co proszę?
-Znam adres każdego, kto tutaj mieszka...
-AAAAAAUUUUUUUUUUUUUUUUUUAAAAAAAAAAAA!!!-krzyknęłaś, zwijając się z bólu. A jednak to dopiero teraz się obudziłaś, bo właśnie spadłaś ze swojego cieplutkie łóżeczka. Usłyszałaś śmiechy, a gdy się odwróciłaś, obok Ciebie na ziemi, Harryh też się zwijał, ale ze śmiechu. Nie mógł go opanować! Za to oczywiście dostał poduszką, za którą poleciała kolejna poduszka, i kolejna, i następna, i następna, aż w końcu rozpętała się prawdziwa bitwa na poduszki. Pióra latały wszędzie. Fajny widok był później pokoju lecz niestety, ale trzeba będzie to posprzątać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak? Podobają się wam takie imaginy? Dla mnie ten wyszedł nawet niezły.
niedziela, 9 grudnia 2012
Zayn
-Zobaczycie, moja siostra jest naprawdę fajna. I jeszcze nie raz
będziecie chcieli ją odwiedzić.-uśmiechnąłem się na myśl o Gemmie.
Kocham ją i to u niej mam spędzić z chłopakami święta.
-A może zrobimy jej jakąś niespodziankę.-zaproponował Niall.
-Wiem!-powiedziałem triumfalnie.-Przyszykujcie śnieżki.
-Chcesz ją przywitać zimnym śniegiem?!-zapytał z niedowierzaniem Liam.
-Tak! Ona i tak nie będzie miała nic przeciwko. Zrozumie,że to był żart. Ona już taka jest.
-No to dobra.-powiedział Lou, zatrzymał się,bo byliśmy w drodze do jej domu oraz zaczął lepić kulki.
-Jesteś pewny...?-zapytał nieśmiało Liam. Ach ten nasz Daddie, zawsze się o wszystko martwi!
-Tak! No chodźcie!-przystanąłem i zacząłem powtarzać czynność Lou. Za mną reszta.
-Dobra, chodźmy już.-po chwili powiedziałem.
-Musiiiimy?-zapytał Lou ze słodką minką.
-Wiesz, Gem już nas pewnie nie może się doczekać...
-Dobra.
-To już tutaj!-zacząłem.
-Wchodzimy?
-Nie, zapukajmy i jak otworzy, to dostanie śnieżkami.
-Ale ja nadal mam co do tego złe przeczucia...
-Liam! Możesz przestać się o wszystko marwić?!
-Nooo...doobra,chodźcie.
-No i grzeczny chłopiec.-uśmiechnąłem się.
*perspektywa Nialla*
Zapukaliśmy.Otworzyła nam dziewczyna w białej tunice, czerwonych rurkach i białych conversach.Obrzuciliśmy ją śnieżkami, po czym zaczeliśmy się jej przedstawiać. Jedynie Hazza się nie ruszał i coś mówił pod nosem, w końcu bardziej zrozumiale.
-To...nie...jest...Gemma...-jąkał się,a dziewczyna tylko krzyknęła.
-O co chodzi [T.I.]...-zaczęła jakaś brunetka.Teraz zapewnie Gemma.-HARRY! Coś Ty wymyślił?! [T.I.] nic Ci nie jest?-zwróciła się do dziewczyny.A więc ma na imię [T.I.].
-Ja...to znaczy...bo my...
*TWOJA PERSPEKTYWA*
-Chodź, dam Ci coś ciepłego,bo się jeszcze przeziębisz!-powiedziała do mnie.
-Spoko, nic mi nie jest,a on-wskazałam na...o ile się nie mylę Harry'ego...wiem,że miał loczki.-chyba przyszedł do Ciebie.
-Nooo...w zasadzie to oni spędzą z nami święta...-zaczeła Gemma.
- CO?!
-Nooo...to miała być niespodzianka.
-Aha! Fajnie! Mieszkam tu i nie wiem,że będzie tu ktoś z nami na święta nocował!
-Mieszkasz tu?!-wtrącił loczek.
-Tak! Nic mu nie powiedziałaś Gem?!
-Wybaczcie!
-A..-przerwałam mu.
-Dobrze, uspokój już się,idź do swojego pokoju,a ja się nimi zajmę.
-Zajmiesz się nami?-zapytał cwaniacko czekoladooki. Ale ma włosy...Ciekawe, ile czasu spędza na układaniu ich.Chyba mu się spodobałam, bo cały czas 'pożerał' mnie wzrokiem.Na jego słowa tak we mnie zabuzowało,że chwyciłam wazon stojący na wyciągnięcie mojej ręki, na stoliczku, wyrzuciłam kwiaty,a wodą, która tam była, oblałam jego.
-Wystarczająca odpowiedź?
-A to za co?!
-Za to, że jesteś.-popatrzyłam na niego moim najbardziej morderczym wzrokiem.
-Już Cię lubię!-powiedział Hazza.Popatrzyłam się dziwnie na niego.
-Why?
-A nic,chodź,Gemma pomogę Ci przyszykować herbatę dla nas.
-...-Gemma nie odpowiedziała.
-Nie,ja idę zrobić herbatę, wy idziecie łaskawie do salonu, a Ty Gemma mi pomożesz, jasne dla wszystkich?
*PERSPEKTYWA ZAYNA*
Ale dziewczyna ta [T.I.] - uporządkowana lecz widać,że nie całkiem, bo przynajmniej cząstka znajduje się w niej zabawy i szaleństwa. Jest zaborcza. Udaje ciężką do zdobycia - lubię takie!
-Nie [T.I.] teraz Ty idziesz się przebrać.-Harry wskazał na jej strój.-Zayn.-kontynuował.-Ty idziesz ze mną,dam Ci koszulkę na zmianę, Gem przyszykujesz picie? Zaraz Ci pomogę.
-Dobra,a teraz sio!
Weszliśmy do domu,poszłem za zielonookim,jak mi kazał.Dał mi koszulkę i zszedł, ja za nim. Po chwili dołączyły do nas dziewczyny.
*TWOJA PERSPEKTYWA*
-A więc co robimy?
-A nie wiem...może obejrzymy jakiś film?-zaproponowałaś.
-Może horror?-zapytał Lou. Już się poznaliśmy i wydają się nawet fajni. Ale mam dość zachować Zayna - cały czas mnie niby 'niechcący' dotyka, mówi że jesteś słodka, śliczna etc. i cały czas się na mnie gapi! To krępujące!
-Jestem za!-uśmiechnęłam się.
-I my!-chłopcy powiedzieli chórkiem.
-A więc fajnie, no to jaki?
-Nie wiem,poszukam czegoś.-zeszłaś z kanapy i podeszłaś do półeczek pod telewizorem, na których leżały jakieś filmiki. Co chwila jakieś pokazywałam, czekając na ich ocenę.W końcu wybrali.
-A więc ja idę po popcorn.-powiedziałaś.Zauważyłaś,że Zayn idzie za tobą.
-Wierzysz, w miłość od pierwszego wejrzenia?-spytał, gdy byłaś w kuchni i wkładałaś do mikrofalówki paczkę popcornu.
-Wiesz [T.I.] ...-zaczął, ujmując twoją dłoń.-Zakochałem się w Tobie od pierwszego wyjrzenia...-mówił.Odwróciłaś się.
-A ja Cię nienawidzę!-wrzeszczałaś na niego.-Nie nawidze ludzi,którzy innych oceniają po wyglądzie! Nie nawidzę ich" Brzydzę się nimi! Brzydze się tobą!-mówiłaś ze łzami w oczach.-Brzydzę się tobą! Myślałam,że jesteś inny, ale Ty jesteś identyczny!-wybiegłaś, z kuchni na korytarz, a później do drzwi na dwór, przez które wyszłaś. Biegłaś przed siebie. Łzy zasłamiały Ci oczy.
-[T.I.] UWAŻAJ!...-Zayn krzyczał za tobą,mówił jeszcze coś,ale Ty nic nie słyszałaś, twoje ciało przeszedł niemiły dreszcz. Zapadła ciemność...
*PERSPEKTYWA ZAYNA* parę lat później.
-Jaka szkoda,że odeszłaś...To wszystko przeze mnie...Cały czas się obwiniam, wiedząc że to moja wina...Gdybym nie ja to nadal byś żyła...-do oczu napłynęła Ci kolejna fala łez.Ona odeszła od Ciebie... Przez Ciebie...
*PERSPEKTYWA 3-OSOBOWA*
[T.I.] stała przy nim. Ale jako duch, jako ciało,którego nikt nie widzi. On płącze po raz kolejny, użalając się nad swoim losem. A to wszystko przez niego. Ona odeszła, uciekając przed nim i wpadając pod samochód. Niestety nie przeżyła. A on - do tamtej pory człowiek wesoły, beztroski, którego nie obchodzili inni ludzie, teraz jest zupełnie inny. Jego życie obróciło się o 180 stopni. A to przez jedną dziewczynę. Dziewczynę, którą nadal kocha i dziewczynę, która nie żyje. Nie wróci...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No hej! I jak się podobało?Trochę zagmatwany, ale chyba nie jest taki zły xD
-Wiem!-powiedziałem triumfalnie.-Przyszykujcie śnieżki.
-Chcesz ją przywitać zimnym śniegiem?!-zapytał z niedowierzaniem Liam.
-Tak! Ona i tak nie będzie miała nic przeciwko. Zrozumie,że to był żart. Ona już taka jest.
-No to dobra.-powiedział Lou, zatrzymał się,bo byliśmy w drodze do jej domu oraz zaczął lepić kulki.
-Jesteś pewny...?-zapytał nieśmiało Liam. Ach ten nasz Daddie, zawsze się o wszystko martwi!
-Tak! No chodźcie!-przystanąłem i zacząłem powtarzać czynność Lou. Za mną reszta.
-Dobra, chodźmy już.-po chwili powiedziałem.
-Musiiiimy?-zapytał Lou ze słodką minką.
-Wiesz, Gem już nas pewnie nie może się doczekać...
-Dobra.
-To już tutaj!-zacząłem.
-Wchodzimy?
-Nie, zapukajmy i jak otworzy, to dostanie śnieżkami.
-Ale ja nadal mam co do tego złe przeczucia...
-Liam! Możesz przestać się o wszystko marwić?!
-Nooo...doobra,chodźcie.
-No i grzeczny chłopiec.-uśmiechnąłem się.
*perspektywa Nialla*
Zapukaliśmy.Otworzyła nam dziewczyna w białej tunice, czerwonych rurkach i białych conversach.Obrzuciliśmy ją śnieżkami, po czym zaczeliśmy się jej przedstawiać. Jedynie Hazza się nie ruszał i coś mówił pod nosem, w końcu bardziej zrozumiale.
-To...nie...jest...Gemma...-jąkał się,a dziewczyna tylko krzyknęła.
-O co chodzi [T.I.]...-zaczęła jakaś brunetka.Teraz zapewnie Gemma.-HARRY! Coś Ty wymyślił?! [T.I.] nic Ci nie jest?-zwróciła się do dziewczyny.A więc ma na imię [T.I.].
-Ja...to znaczy...bo my...
*TWOJA PERSPEKTYWA*
-Chodź, dam Ci coś ciepłego,bo się jeszcze przeziębisz!-powiedziała do mnie.
-Spoko, nic mi nie jest,a on-wskazałam na...o ile się nie mylę Harry'ego...wiem,że miał loczki.-chyba przyszedł do Ciebie.
-Nooo...w zasadzie to oni spędzą z nami święta...-zaczeła Gemma.
- CO?!
-Nooo...to miała być niespodzianka.
-Aha! Fajnie! Mieszkam tu i nie wiem,że będzie tu ktoś z nami na święta nocował!
-Mieszkasz tu?!-wtrącił loczek.
-Tak! Nic mu nie powiedziałaś Gem?!
-Wybaczcie!
-A..-przerwałam mu.
-Dobrze, uspokój już się,idź do swojego pokoju,a ja się nimi zajmę.
-Zajmiesz się nami?-zapytał cwaniacko czekoladooki. Ale ma włosy...Ciekawe, ile czasu spędza na układaniu ich.Chyba mu się spodobałam, bo cały czas 'pożerał' mnie wzrokiem.Na jego słowa tak we mnie zabuzowało,że chwyciłam wazon stojący na wyciągnięcie mojej ręki, na stoliczku, wyrzuciłam kwiaty,a wodą, która tam była, oblałam jego.
-Wystarczająca odpowiedź?
-A to za co?!
-Za to, że jesteś.-popatrzyłam na niego moim najbardziej morderczym wzrokiem.
-Już Cię lubię!-powiedział Hazza.Popatrzyłam się dziwnie na niego.
-Why?
-A nic,chodź,Gemma pomogę Ci przyszykować herbatę dla nas.
-...-Gemma nie odpowiedziała.
-Nie,ja idę zrobić herbatę, wy idziecie łaskawie do salonu, a Ty Gemma mi pomożesz, jasne dla wszystkich?
*PERSPEKTYWA ZAYNA*
Ale dziewczyna ta [T.I.] - uporządkowana lecz widać,że nie całkiem, bo przynajmniej cząstka znajduje się w niej zabawy i szaleństwa. Jest zaborcza. Udaje ciężką do zdobycia - lubię takie!
-Nie [T.I.] teraz Ty idziesz się przebrać.-Harry wskazał na jej strój.-Zayn.-kontynuował.-Ty idziesz ze mną,dam Ci koszulkę na zmianę, Gem przyszykujesz picie? Zaraz Ci pomogę.
-Dobra,a teraz sio!
Weszliśmy do domu,poszłem za zielonookim,jak mi kazał.Dał mi koszulkę i zszedł, ja za nim. Po chwili dołączyły do nas dziewczyny.
*TWOJA PERSPEKTYWA*
-A więc co robimy?
-A nie wiem...może obejrzymy jakiś film?-zaproponowałaś.
-Może horror?-zapytał Lou. Już się poznaliśmy i wydają się nawet fajni. Ale mam dość zachować Zayna - cały czas mnie niby 'niechcący' dotyka, mówi że jesteś słodka, śliczna etc. i cały czas się na mnie gapi! To krępujące!
-Jestem za!-uśmiechnęłam się.
-I my!-chłopcy powiedzieli chórkiem.
-A więc fajnie, no to jaki?
-Nie wiem,poszukam czegoś.-zeszłaś z kanapy i podeszłaś do półeczek pod telewizorem, na których leżały jakieś filmiki. Co chwila jakieś pokazywałam, czekając na ich ocenę.W końcu wybrali.
-A więc ja idę po popcorn.-powiedziałaś.Zauważyłaś,że Zayn idzie za tobą.
-Wierzysz, w miłość od pierwszego wejrzenia?-spytał, gdy byłaś w kuchni i wkładałaś do mikrofalówki paczkę popcornu.
-Wiesz [T.I.] ...-zaczął, ujmując twoją dłoń.-Zakochałem się w Tobie od pierwszego wyjrzenia...-mówił.Odwróciłaś się.
-A ja Cię nienawidzę!-wrzeszczałaś na niego.-Nie nawidze ludzi,którzy innych oceniają po wyglądzie! Nie nawidzę ich" Brzydzę się nimi! Brzydze się tobą!-mówiłaś ze łzami w oczach.-Brzydzę się tobą! Myślałam,że jesteś inny, ale Ty jesteś identyczny!-wybiegłaś, z kuchni na korytarz, a później do drzwi na dwór, przez które wyszłaś. Biegłaś przed siebie. Łzy zasłamiały Ci oczy.
-[T.I.] UWAŻAJ!...-Zayn krzyczał za tobą,mówił jeszcze coś,ale Ty nic nie słyszałaś, twoje ciało przeszedł niemiły dreszcz. Zapadła ciemność...
*PERSPEKTYWA ZAYNA* parę lat później.
-Jaka szkoda,że odeszłaś...To wszystko przeze mnie...Cały czas się obwiniam, wiedząc że to moja wina...Gdybym nie ja to nadal byś żyła...-do oczu napłynęła Ci kolejna fala łez.Ona odeszła od Ciebie... Przez Ciebie...
*PERSPEKTYWA 3-OSOBOWA*
[T.I.] stała przy nim. Ale jako duch, jako ciało,którego nikt nie widzi. On płącze po raz kolejny, użalając się nad swoim losem. A to wszystko przez niego. Ona odeszła, uciekając przed nim i wpadając pod samochód. Niestety nie przeżyła. A on - do tamtej pory człowiek wesoły, beztroski, którego nie obchodzili inni ludzie, teraz jest zupełnie inny. Jego życie obróciło się o 180 stopni. A to przez jedną dziewczynę. Dziewczynę, którą nadal kocha i dziewczynę, która nie żyje. Nie wróci...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No hej! I jak się podobało?Trochę zagmatwany, ale chyba nie jest taki zły xD
Subskrybuj:
Posty (Atom)