piątek, 19 października 2012

Hazza

Piosenka.


 Wiecie,co to jest trójkąt miłosny?Wiecie?Nie?Ja wiem...Jedna osoba zakochuje się w drugiej,lecz jej serce należy do kogoś innego...Wiem,ponieważ się w nim znajduję.To tak bardzo boli.Ona-piękna,mądra,zabawna-jednym słowem ideał,jej chłopak-sympatyczny,z poczuciem humoru,przystojny-idealny dla niej.Lecz jestem tak też ja...Ja-Harry Styles.Sławny,kochający przez miliony dziewczyn na całym świecie,ale co mi z tego?No co?Skoro moje serce należy do niej-tej dziewczyny z nieziemską urodą,błękitnymi tęczówkami oraz ciemnobrązowymi włosami,opadającymi na jej ramiona.Była idealna,ale co z tego?Miała już swojego ideała,niestety nie byłem nim ja...Był nim Chris Tarner.Wniosek?Jedna dziewczyna o niebanalnej urodzie-Emily Called,zakochana w Chrisie Tarnerze-super modelu i ja...Ja na uboczu,skrywający w sobie uczucia do niej.Ale nie okazywałem tego.Nie chciałem zniszczyć jej związku,a co ważniejsze-zniszczyć naszej przyjaźni.Tak,byliśmy sobie bardzo bliscy.Ale co z tego?Nie wystarczało mi to.Chciałem czegoś więcej.Ale los się do mnie nie uśmiechnął.Ale trudno...Nie mogę się poddać,bo sprawiłbym tym przykrość Emily,a tego bym nie chciał...
-HARRY!-Z dołu dobiegły krzyki Nialla,które wyrwały mnie z zamyśleń.-WSTAWAJ,ZA 30 MIN MAMY BYĆ W STUDIU!-Horan nie przestawał krzyczeć.Niechętnie zwlokłem się z łóżka i spojrzałem na zegarek.Dochodziła 12.Przypomniałem sobie,że umówiliśmy się Paull'em w studiu.Czym prędzej pobiegłem do łazienki.Szybkie odświeżenie się,zeszłem na dół,zjadłem 'śniadanie' i wyszliśmy.Oczywiście spóźniliśmy się i nasz meneger był na nas wściekły.Ale mnie to nie obchodziło.Cały czas mój wzrok spoczywał na tej pięknej osóbce koło Paull'a.Ale to znowu była ona-Emily.Zaczeliśmy śpiewać.STOLE MY HEARD.
-Under the lights tonight
You turned around
And you stole my heart
With just one look
When I saw your face
I fell in love
It took a minute, girl
To steal my heart tonight
With just one look, girl
Been waiting for a girl like you
    Te słowa były o niej,dla niej i tylko NIEJ!Tak właśnie się poczułem,gdy ją pierwszy raz ujrzałem w studiu nagraniowym-zakochałem się.Ale ona jest 'zajęta' i muszę się z tym pogodzić.
-Wpadniesz dzisiaj do nas?-Zaproponował Zayn.Liam popatrzył się na mnie.Tylko on wiedział o moich uczuciach.Pokiwałem lekko głową,aby nie zwracać na Siebie większej uwagi,ale na tyle mocno,aby zauważył to Lii.Widać,on to zauważył i przytaknął.
-Jasne.Z miłą chęcią.-Em uśmiechnęła się serdecznie.Próbowałem to odwzajemnić,ale,jak zgadnę,wynik był marny.Później pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w inne strony.
*Zadzwonił dzwonek do drzwi*
-Otworzę!-Krzyknąłem.W drzwiach słała ONA.Wyglądała nieziemsko.Rozpłynąłem się w jej błękitnych tęczówkach.
-Yhmmm...-Nie reagowałem.-Mogę wejść?-Zapytała ze śmiechem.
-A ta,jasne.-Jak zgadnę,spłonąłem rumieńcem.Odsunąłem się,uchylając szerzej drzwi.
*Ok. 2 w nocy*
-No to ja już idę spać.-Powiedział Lii.-Wam też bym radził,bo jutro ważny dzień.No w zasadzie to dzisiaj...Nieważne...
-*Słychać chrapanie*
-Zayn?Śpisz?
-*Słychać chrapanie*.
-Chodź Lou,wniesiemy go...
-*Słychać chrapanie*
-To może ty mi pomożesz Niall?
-Na mnie zawsze możesz liczyć...
-Tcaaa...Fajnie,a teraz chodź,musimy się wyspać,bo dzisiaj mamy audycję,pamiętacie?
-Że co?!-Nagle podniósł się oszołomiony Zayn.-Dobra,chodźcie,bierzemy naszego marchewko-żercę i idziemy go zanieść do sypialni.
     Poszli.Zostałem ja sam na sam z Emily.Ale ona spała,a więc ja też położyłem się spać.Wszyscy byliśmy pijani.Po krótkim czasie zasnąłem.Obudziłem się,czując,że ktoś bawi się moimi loczkami.Ale nie otwarłem oczu.Nadal udawałem,że śpię.
-Wiesz,co Styles?-Emily przerwała.-J-j-j-j-aaaa,ja s-s-s-siiiiię,się ch-ch-chyba w to-to-tobie za-za-zakochałam...-Jąkała się.-Nie to nie-nie-niemożliwe.Przecież ty możesz mieć-mieć-mieć każdą,a ja ta-ta-taka zwyczajna dziewczyna,na pewno Ciebie nie in-in-interesuję...Nie wiem-wiem-wiem,jak mi to mogło wogóle przy-przy-przyjść do głowy.-Wtedy miałem ochotę wstać.Złapać ją i wykrzyczeć,że ją kocham.Pocałować...Poczuć smak jej ust...Ale nie zrobiłem tego...Nie zrobiłem...Dlaczego?DLACZEGO?!Coś mnie powstrzymało.Coś mnie trzymało...Trzymało od środka...

     Obudziłem się z silnym bólem głowy.Na mnie siedziała,śpiąca jeszcze,Emily.Jej jedna ręka była usadowiona w moich włosach,a druga na klacie.Popatrzyłem w stronę okna.Było ciemno.W domu było słychać tylko oddech dziewczyny.Było czuć alkohol.Ale ja też nie byłem w pełni przytomny.Teraz nie wiem,czy to co słyszałem przedtem byłe tylko moją wyobraźnią,snem czy rzeczywistością.Nie wiem...I to mnie tak naprawdę dobija...
-Kocham,kocham,kocham,ko-kocham Harry'ego,Harry'ego,Hazze,moją Hazze,kocham Hazze...-Słyszałem jak Emily mamrocze przez sen.To nie może być sen...Nie może...


-Dzień dobry,śpioszku-Dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie.-Jak się spało?-Ja ledwo przytomny,nie do końca rozumiałem,co mówiła.
-Hmmm...-Dobiegły mnie odgłosy,wydawane przez Nialla.-Ale coś pięknie pachnie!
-Robię wam śniadanie,później się zmywam i widzimy się dzisiaj o 1 PM,tak?
-Idziesz?-Spytałem smutny.
-Tak,Hazza,ale spokojnie nie odchodzę na zawsze.-Uśmiechnęła się promiennie.Odwzajemniłem uśmiech,lecz nie był on do końca szczery.Coś mnie nie pokoiło,coś przeczuwałem,że się stanie,lecz narazie jeszcze nie wiem co...
-No to lecę.Śniadanie macie na blacie w kuchni i nie spóźnić się na spotkanie.-Dla żartu,pogroziła palcem.
-Pa-Powiedział Zayn.
-Pa - Odpowiedział mu Loui.
-Do zobaczenia.-wtrącił się Liam.
-Bay-pożegnałem się.-A ty Niall?Powiesz coś?
-Dobre śniadanie :).-Powiedział się Niall,na co wybuchnęliśmy śmiechem.Em już wyszła...Szkoda...Z chęcią spędziłbym z nią więcej czasu...
*Ok.3 godz. później*
     Siedziałem właśnie na parapecie,w moim pokoju,wpatrując się na ruchliwą ulicę.Cały czas miałem ją przed oczami.Kochałem ją całym sercem...Ciekawy jestem,czy to co przedtem mówiła,było prawdą,czy tylko wynikiem procentach w krwii...Tego nie wiem i jak zgadnę,narazie się nie dowiem...
*Parę tygodni później*
     Jestem zdenerwowany.Od ponad miesiąca,Em nie dała oznaku życia.Boże,a jeśli jej się coś stało?!Najciemniejsze scenariusze tworzyły się w mojej głowie.Złapałem się za głowę,próbując,aby koszmary ulotniły się z mojej głowy,lecz one,jak na złość,podwajały się i z każdą sekundą miałem coraz więcej co rusz to czarniejszych myśli.Z zamyśleń wyrwał mnie telefon.W duchu modliłem się,aby to była ona.Spojrzałem na wyświetlacz; Emily :* Tak,to ona.Nie myślać odebrałem;
-Hallo?Emily?Wiesz jak się o Ciebie martwiłem?!Od miesiąca nie dawałaś oznaku życia!Co się z Tobą wtedy działo?!-Tysiące,a nawet miliony pytań mnożyły się w mojej głowie.
-Mam twoją ślicznotkę.-Ktoś wydał z Siebie dziwny odgłos śmiechu.To nie była ona.To nie była moja Emily.
-Słucham?!
-To co słyszysz!
-Oddaj mi ją!-W moim środku już wrzało.Wulkan już wybuchł.Lawa pustoszyła całe ciało.-Czego od niej chcesz?!
-Spokojnie.Od niej nic.Ale od Ciebie już tak.
-Czego chcesz?!Dam Ci wszystko!Kase?Ile?Gdzie mam ją dostarczyć?Kiedy?O której?Moje ręce drżały.
-Nie chcę twojej brudnej kasy!
-To w takim razie czego chcesz?!
-Twojego bólu.-Powiedział to takim głosem,że poczułem się jak w horrorze.
-Bólu?-Ledwo co przełknąłem ślinę.
-Chcę,abyś cierpiał.Cierpiał z bólu,z tęsknoty do niej!Chcę,abyś wył z cierpienia,ponieważ to tak boli!
-Nie dotykaj jej!
-A co mi zrobisz?
-Kim,ty jesteś?!
-Znasz mnie,wszyscy mnie znają.Ale masz nie mówić o tym nikomu.Słyszysz?!NIKOMU!-Przerwał na chwilę-Bo wtedy ona za to zapłaci.-Zaśmiał się złośliwie.-Czekaj na wiadomość ode mnie,jeśli chcesz ją jeszcze zobaczyć.
-Dobrze,nie pozostaje mi nic innego niż czekać...
-Widzisz?Mądry chłopiec.-I się rozłączył.Ja-padłem na podłogę i zacząłem płakać....Nic innego mi nie pozostało.
*Tydzień później*
     Przez cały tydzień nie wychodziłem z pokoju,tylko płakałem...Nie dostałem od porywacza żadnej wiadomości.Nie odbierał on ode mnie telefonów,nie odzywał się.*DrrrrrrrDrrrrrr* Mój telefon dzwoni...O MÓJ BOŻE!To ten numer co przedtem!
-Taaak?-Gorączkowo mówiłem.
-Chcesz znaleść swoją dziewczynę?
-Oczywiście,że tak!
-Jedź na podany adres,który za chwilę Ci wyślę.I pamiętaj:ŻADNYCH PSÓW,BO ONA ZA TO ZAPŁACI!
     Po chwili dostałem sms-a z adresem.Nie zważając na nic,szybko ubrałem buty i nie tłumacząc się chłopcom,wyszedłem.Skierowałem się w stroną auta,by po chwili,gdy do niego wsiadłem,ruszyć z piskiem opon.Po 5 min byłem na miejscu.Wbiegłem do obskurnego budynku.Zobaczyłem ją-była przywiązana do krzesła.
-A kogoż ja tu widzę?-Ktoś zaśmiał się za moimi plecami,a mnie przeszły dreszcze.Odwróciłem się-Witam pana szanownego,myślałem,że się już nie zjawisz...-Ciągnął.-A jednak...
-Czego ode mnie chcesz?!Zrobię wszystko,tylko ją wypuść,zabierz mnie!
-NIE!Chcę,abyś patrzył,jak ona umiera!
-Dlaczego to robisz?!
-Bo sam to przeżyłem,SAM WIDZIAŁEM,JAK MOJA ŻONA UMIERA I NIE MOGŁEM JEJ POMÓC!WIESZ JAKI TO JEST BÓL?!NIE?!TO ZARAZ SIĘ PRZEKONASZ!-Wyciągnął pistolet.
-STÓJ!
-A to dlaczego?!
-Nie musisz tego robić!
-A właśnie,że muszę!Skrzywdzono mnie,teraz ja się odwdieńczę!
-NIE!Nie musisz tak postępować!
-Nie mam nikogo już na tym świecie,nie mam nic do stracenia.
-Masz mnie,ja Ci pomogę!
-Naprawdę?
-Tak,gdy będzie trzeba to Cię przytulę,a gdy będzie trzeba to popłaczę z tobą!
-Potrzebuję kogoś bliskiego,ale skąd mam mieć pewność,że mnie nie oszukacie?!
-Nie wiem,jak Ci to udowodnić.Masz tylko moje słowo,którego nigdy,powtarzam NIGDY jeszcze nie złamałem!
-W takim razie dobrze.-Opuścił broń.Nagle usłyszałem sygnał policji.-MIAŁEŚ NIE WZYWAĆ PSÓW!
-TO NIE JA,PRZYRZEKAM,NIKOMU TEŻ O TYM  NIE MÓWIŁEM!
-NIE WIĘRZĘ CI!-Podniósł z powrotem pistolet i wycelował w Emily,a następnie w siebie.Podbiegłem do Em,próbując wmówić jej,że wszystko będzie dobrze.Wezwałem pogotowie.
-Harry,ja Cię kocham,ale proszę...-Przerwała na chwilę.-Nie płacz przeze mnie.Ja nadal będę nad tobą czuwać...-Ostatkiem tchu powiedziała,po czym zamknęła swoje powieki.
-NIE!EM,NIE!TY NIE MOŻESZ UMRZEĆ!JA TEŻ CIĘ KOCHAM ROZUMIESZ?!ROZUMIESZ TO?!NIE UMIERAJ PROSZĘ!-Zacząłem płakać,łzy same cisnęły mi się do oczu.Nie mogłem znieść tej wiadomości,że jej już przy mnie nie będzie.Nie uśmiechnie się do mnie,nie popatrzy swoimi pięknymi,niebieskimi tęczówkami i nie wypowie do mnie już żadnych słów!
     Odciągnęła mnie od niej policja.Przez prawie 20 min tuliłem do Siebie ciało dziewczyny,którą kochałem.Nie mogłem bez niej żyć.Musiałem coś z tym zrobić...
     Pojechałem w miejsce,w którym spędzaliśmy swoje wolne wieczory.Urwisko,a jak się na nim stoi,było widać większość miasta.Przypomniałem sobie,po raz kolejny,ją,jej twarz,brązowe włosy,bujnie spadające na jej ramiona,jej błękitne tęczówki...Rozmażyłem się...Ale nie po to tu przyjechałem.Stanąłem na skraju urwiska i popatrzyłem w dół.Ok.350 metrów.Cofnołem się i wbiłem na wcześniej wbity w ziemię patyk,kartkę.Znowu zrobiłem krok do przodu.Zawachałem się.Spojrzałem w niebo,było jasne...Przypomniałem sobie ją i świadomie,zrobiłem krok w przód.Rzuciłem się w przepaść...

*Zawartość kartki*
[...]Chłopcy wybaczcie,wiecie jak bardzo was kocham,ale jeszcze bardziej kocham JĄ.Świat mi ją zabrał,ale i mnie zabiera.Nie chcę,nie potrafię żyć bez niej.Jest dla mnie wszystkim,ale dopiero po jej śmierci to sobie uświadomiłem.Proszę was,sam podjąłem tą decyzję,a więc nie obwiniajcie się.Zrobiłem to ponieważ nie chciałem krzywdzić was,uwierzcie,gdybym nadal żył,byłbym dla was ciężarem,który spoczywa na waszych barkach.Kiedy to czytacie mnie już pewnie nie ma.Pamiętajcie:NIE OBWINIAJCIE SIĘ  O TO!

~Wasz Harry
     Liam zgiął kartkę na pół.Czytał ją na głos.Teraz ze wszystkich oczu leciały łzy.Łzy-bólu.Utracili dwie najbliższe im osoby-Emily i Harry'ego.
                                                                                

Warkik XX



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz